piątek, 5 września 2014

z Islandii

Rozkład dni jest dość spokojny, pobudka koło 8, pół godziny ogarniania i znowu w kimę. Czasem odbieram I. z przystanku gdy wraca sam do domu, częściej go przywożę/odwożę. Czasem przygotowuję coś prostego do zjedzenia koło 18, gdy rodziców nie ma w domu. A. najczęściej sama chodzi na swoje zajęcia sportowe, często też odwożę ją z koleżnką na golfa i treningi ręcznej. Wiele tu się kręci wokół sportu, czasem ma tylko 15,20 minut po odebraniu jednego dziecka na dotarcie do celu z drugim :) a w wolnym czasie ćwiczymy z A. w siłowni a garażu  i jest całkiem całkiem fajnie.

W środę H. miała urodziny, więc zabrałam I. do sklepu kupić mamie kwiaty. Upiekliśmy też super czekoladowego torta, z Almą zrobiłyśmy krem, którym polałyśmy jeszcze gorące ciasto (okoliczności do tego zmusiły), więc ogólnie z torta zrobił się wulkan! Ale to tak w sam raz co do ostatnich wydarzeń z Islandii :) z dzieciakami chyba śmiało mogę powiedzieć, że mam bardo dobry kontakt, co mnie ogroomnie cieszy! a z rodzicami równie dobry, jak nie jeszcze lepszy, więc ogólnie żyje nam się wspólnie mega, mega dobrze. 


***
Listy co mnie dziwi część dalszy:
12. Ciągłe przyjęcia urodzinowe - czy to urodziny kolegi z klasy, czy to z drużyny... w ciągu niepełnych 2 tygodnii Isak był już n 3 imprezach urodzinowych :)
13. Jestem w szoku ile moja rodzina wyrzuca jedzenia. A w tym szoku jestem tak ogromnym, że nawet się nie będę na ten temat rozpisywać, jest mi za nich wstyd i ogólnie nie wiem jak można być tak pozornie mądrymi ludźmi jacy oni są, a w głębi sooo duuump.


***

I trochę prywaty - moja babuszka 1 września miała urodziny... no i świętowaliśmy je przez skype'a!



#distance #justlove #somuchhappiness! 

I taka maksyma dla wszystkich co czasem chcieliby być gdzieś bliżej:

'Love is not determined in the distance of the flesh but the position of the heart.'


Nie ma żadnego lepszego 'sprawdzianu' relacji między ludźmi, jak choćby tak krótka rozłąka. A nawet gdy się wydaje, że żadne głupie egzaminy tego typu nie są potrzebne ... to jednak u mnie się już nawet okazało, że jest inaczej.

Zaczyna mi już trochę brakować słońca... 
Mega chciałabym żeby było ciepło, cieplej choć trochę... i słońce, i fale... choć klimat tu zdecydowanie nie jest dla mnie, powoli zakochuję się już w Islandii, wyspa jest niesamowita.

***

Sobotę spędziłam w centrum Reykjaviku wydając całą kasę jaką miałam do ostatniego grosza (yy, korony?) I muszę przyznać, że przekonałam się do lumpeksów - nie sądziłam, że kiedyś to powiem, bo zawsze miałam jakiś irracjonalny wstręt choćby przed dotykaniem tych ubrań, ale gdy trafiłam na reykjavicki 'kilo market', wszystko mi się odmieniło haha :D wieczorem mieliśmy rodzinny obiad u siostry H., w niedziele cała rodzina przyszła do nas. Wszyscy wydają się być tak naprawdę, mega mili :)
W weekend wybieramy się z dziewczynami z Niemiec, Austrii i Brazylii na roud tripa po południowej części wyspy. Simone bierze fure hostów i jedziemy na pierwsze tripyy, jak ogromnie się nie mogę doczekać!!! Tak dla zwizualizowania - obok 'autostrady', która w gruncie rzeczy jest tylko obwodnicą wokół wyspy można zobaczyć największe cuda natury. One rozciągają się prawie na drodze... aż strach pomyśleć, co się kryje w głąb interioru... Tylko że tam bez samochodu 4x4 nie wjedziemy...

6 komentarzy:

  1. Co do wyrzucania jedzenia, w Hiszpanii moja rodzina robiła to samo. Moja koleżanka Czeszka też na to zwróciła uwagę! Czekam na wpis z weekendu :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem załamana, a z kuchni od razu wychodzę jak zaczynają się czystki, bo przecież nie mogę ciągle mówić że to straszne :p

      Usuń
  2. dobrze, że "polska to mimo wszystko dom" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, ale dobitnie opisane. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej.

      Usuń
    2. tak naprawdę, to 'home is where your heart is' :)

      Usuń

Yo! Zostaw ślad, że czytasz :)