SKOŃCZYŁAM JUŻ Z BYCIEM AU PAIR I CIESZĘ SIĘ MAX
A dlaczego? Otóż 2 tygodnie przed ustaloną datą zakończenia programu moja host family (ex-host family, huemhem) wybrała się na wakacje do La Herradury (małej miejscowości na wybrzeżu Granady, dzielnia samych bogaczy z tuzinem gardenerów&cleaning ladies). Mam mieszane uczucia co do pobytu tam - z jednej strony jest to naprawdę nieziemskie miejsce i nie mogę sobie wyobrazić lepszego do odpoczynku, gdy jest ktoś naprawdę skrajnie wykończony. Z drugiej jednak strony był to dla mnie czas totalnie bezproduktywny i jak to powiedziała siostra mojej hostki : 'We're going to do basically nothing'. Rano śniadanie, potem dziewczynki odrabiały zadanie domowe (byłam tam z Valentiną, Aną i jej mamą, na weekend przyjechała hostka i dołączyła do nas też cała reszta rodziny), potem basen, lunch, siesta, plaża i dinner. Jeden dzień mnie to cieszyło, początkowo myślałam nawet że lepszego zakończenia w Hiszpanii nie mogę sobie wymarzyć. Jednak drugiego już dnia zauważyłam, że zupełnie mnie nie cieszy praca/pobyt w tym miejscu i jedyne o czym marzyłam to to, aby poprosić Trini o wcześniejsze zakończenie programu i spędzenie tego ostatniego tygodnia z przyjaciółmi. Co najpiękniejsze - wcale prosić nie musiałam - ona sama mnie spakowała (dość chaotycznie, ale jednak) i przywiozła mi wszystkie rzeczy z Madrytu (bo na następny tydzień miałyśmy jechać z ojcem młodej do innej nadmorskiej miejscowości w Maladze), po czym po moim powrocie z weekendu zapytała się mnie, czy wolę pojechać z nimi czy zostać z przyjaciółmi. Nooo kochaaaaanaa, odpowiedź jest prosta! Tak więc - ostatnie półtorej tygodnia mojego pobytu w Hiszpanii, przed samolotem do Polski spędziłam w miejscowości Fuengirola w prowincji Malaga, w cudownym miejscu i z cudownymi ludźmi! A w ogóle najcudowniejsze jest to, że jednego z moich nowych przyjaciół poznałam na stopa! Był to nasz kierowca na trasie Gibraltar - Malaga i tak się złożyło, że podczas mojego pobytu w Hiszpanii, odwiedziłam ich już 5 razy (:
Niebiańskie miejsce na samym wzgórzu La Herradury:
Przez te kilka dni w wakacyjnym domu dziadków dość dobrze się zakolegowałam z mamą Any, siostrą Trini - znalazłyśmy wspólny język i dość dużo podobieństw. No i nigdy nie byłam w takiej chacie, w której nie wiedziałam totalnie co mam powiedzieć, bo otwierając drzwi wejściowe ukazują ci się kolejne przeszklone drzwi, za którymi rozciąga się panoramiczny widok z góry na całe morze i miasteczko. A jako że był to sam szczyt wzgórza, naprawdę robiło to OGROMNE wrażenie!
Każde wolne przed wyjazdem z Madrytu starałam się, pomimom upału, spędzać trochę aktywnie a trochę nie:
ja siłaczka |
Wieczorem pod Templo Debod, Palacio Real, spotykając przy okazji ziomka z Bochni. O 23:59 miałam autobus do Algeciras i oczywiście ledwo co na niego zdążyłam, wskakując w ostatnim momencie. Zawsze, dosłownie zawsze, wszystko w ostatnim momencie, starając się nie wpadać w przechodzące tłumy. W gruncie rzeczy jest to bez znaczenia, bo jakoś zawsze udaje mi się. Nawet gdy zasypiam w pociągu, to budzę się na właściwej stacji. Wbiegam więc do autobusu. Sporo ludzi jak się okazuje, wraca do Maroka na koniec Ramadanu. Właśnie wtedy po raz pierwszy chyba doceniłam istnienie autobusów, które tak ogólnie dość średnio lubię - nie dość że miałam tak napięty grafik planów na weekend, to jak się później okazało - nie spałam 3 noce pod rząd i naprawdę cieszyłam się, że nie muszę tracić czasu na łapanie stopa, tylko przejechać nocą i już rankiem być na miejscu. Przemieszczanie się nocą sprawdza się u mnie najlepiej. W sobotę w godzinach przedpołudniowych byłam już na Gibraltarze, by pomóc ziomkowi sfotografować Latino Music Fest (jest dziennikarzem freelancerem i chyba zbyt leniwy bo zrobić to samemu, dlatego załatwił mi Press Pass i haha beka, bo zupełnie nieprzygotowana fotografowałam artystów przed bramkami).
Czekając na Johna przeszłam się na plażę i tu ciekawa rzecz - Gibraltar, jak wiadomo, należy do Wielkiej Brytanii. Wygląda to śmiesznie - Brytusy sprowadzili sobie londyńskie autobusy i budki telefoniczne. Na ulicach można zauważyć tylko najnowsze modele samochodów, z drugiej strony też same zakazy i ograniczenia. Jak na WB to ja to naprawdę rozumiem, jednak wjeżdżając na Gibraltar z kraju wiecznej mañany, szczególnie biorąc pod uwagę panujący tu klimat, uważam to za skrajnie nienaturalne. Do mnie policja przyszła tam trzy razy a nic takiego nie robiłam, jedynie co przeszłam na skały za ogrodzenie.
PODSUMOWANIE
+ Program au pair uważam za super max, dopóki się jest młodym i nie do końca jeszcze niezależnym, by dość elastycznie podpasować się pod kogoś obcego. Mega dobra opcja by zejść z turystycznych ścieżek.
+ Osobiście nie mam problemu z zaadaptowaniem się w nowym środowisku, więc jeśli tylko ludzie z którymi mam mieszkać dają taką możliwość, to wszystko jest jak najbardziej ok. Dlatego wybór rodziny jest taki ważny!
+ Kwestia kieszonkowego jest całkiem spoko - nie zarabia się majątku ale zawsze na cośtam wystarczy, a na pewno nie trzeba dokładać do interesu jak np. w przypadku projektów workaway, które są wolontariatem na całej linii.
+ Czuję się teraz, jakby Hiszpania była moim drugim domem. Co myślę o summer au pair in Spain? Zdecydowanie :)
+ Gotowanie... gdy musiałam, to zaczęłam... nie były to nigdy jakieś skomplikowane potrawy, ale zrobiłam my very first step :D
+ Język: rozumiem coraz więcej i porozumieć się używając podstawowych słów też dam radę
Bycie AP to takie słodko-kwaśne. Nawet gdy pracujesz w najbardziej wykańczającej pracy świata, po przyjściu do domu możesz zamknąć za sobą drzwi i mieć srogo wyjebane. Tu niestety nie masz takiego przywileju. Twoi 'pracodawcy' to równocześnie Twoja rodzina, więc żyjesz ich życiem i to 24h. Brak prywatności, takiej srogiej wyjebki własnie czasami mnie dobijał...
- V. była jednak bardzo dwulicowa, zupełnie inaczej zachowywała się przy mnie i zupełnie kogoś innego grała przed mamą
- jeśli chodzi o wychowanie dzieciaka to jest to strasznie ciężka sprawa - nie jesteś stuprocentowym domownikiem, nie posiadasz też przywilejów gościa; nie jesteś ani częścią rodziny czy starszą siostrą i nie jesteś też obcym. ciągle środeczki, które średnio lubię
- zbyt długa praca to smutna sprawa... 12 godzin dziennie to przesada, raz zdarzyło się nawet 25... bez biletu na miejską komunikację, kursu językowego - słabo! Prawdą jest że skusiły mnie te podróże i tylko jedno dziecko w stolicy Hiszpanii, jednak teraz już wiem, że Andaluzja to moje miejsce i zdecydowanie nie Madryt.
Skończyłam życie z nimi bogatsza o wiele, a ubył mi jednak tylko śpiwór zgubiony gdzieś w Maladze (oby posłużył bezdomnemu, zawsze ta sama nadzieja:D), wyrzucone japonki na Gibraltarze i podarte spodnie; część rzeczy zostawiłam u ziomków na wiosce w Maladze i przez przypadek zostały też tam moje okulary. Kalkuluje się.
Przed wyjazdem warto po prostu poświęcić trochę czasu przy wyborze rodziny i przemyśleć dokładnie to, czego oczekujemy od programu i nowym miejscu zamieszkania i co ci ludzie mogą nam zaoferować. Lokalizacja i connection, wg mnie nic więcej nie ma takiego znaczenia.
Obecnie jestem w Sączu, gdzie wszystko mnie cieszy, zwłaszcza zieleń za którą tak bardzo tęskniłam! No i moja kochana świnka. Jest najlepsza.
Za 2 dni jadę odwiedzić Łebi we Wro, a potem na lotnisko do Berlina.... bo....?
Łoo dziewczyno! Ja się jaram tym jak czytam, więc nie wyobrażam sobie co Ty czujesz! Jestem zachwycona a zaraz po powrocie ze Stanów lecę do Hiszpanii! :D ze wszystkimi plusami i minusami jak najbardziej się zgadzam. Powodzenia dalej i buziaki! ;)
OdpowiedzUsuńhaha dobry wybór :) ja z kolei planuję Stany jakoś od sierpnia 2015 :):):)
Usuńi powodzenia również!
p.s. dlaczego masz zablokowanego bloga i nie da się na niego wejść??
normalnei zapisałam sobie rzeczy które zauwazyłam:d masz super bluzke na tych zdjęciach z łódek to raz
OdpowiedzUsuńdwa mega białe zęby serio (tez na łódkach) :O
trzy no i jstes super superTRIPEREM
o reszcie pogadamy we wro bo w **j ciekawwych rzeczy doświadzyłas widze:D
Łobaza love :D:D:D białe zęby to niestety tylko efekt kontrastu do opalenizny myślę, bo w zasadzie takie białe to one niestety nie są.
UsuńLove, do jutra! :*
Zgadzam się z tymi plusami i minusami! Lepiej czekać trochę dłużej i mieć mega rodzinke! A co do Hiszpanii to jest zajeebisty kraj prawie pod każdym względem , rok temu też się tak zakochałam że na pewno będę wracac tam! Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńHiszpania moje love <3 a więc może do zobaczenia w tym cudownym kraju!
Usuń