Pojechałabym już gdzieś. Każdy dzień tygodnia wygląda tak samo, a z rutyną to ja się nigdy nie potrafiłam zaprzyjaźnić. Moje drugie imię to #jebaćrutynę. Dobrze, że 2 minione weekendy były naprawdę godne. W sobotę Madryt z Elą, w niedziele odwiedziny dziadków - w tak ogromnym i iście królewskim domu to jeszcze nie było mi dane być. No i babcia, która robi gwiazdy i wpada do basenu - whaaaat.
Niby jestem w Hiszpanii, a jednak nie w tej części, w której chciałabym być. Szukać rodziny w Maladze? Ogarnąć tam jakąś pracę? Do Malagi mogę przyjechać zawsze i znaleźć coś na miejscu i naprawdę mogłabym tam zamieszkać. Ale co ... mając 19 lat mam już się ogarniać i iść do tyry? Niee
Do tych osób, które wyjeżdżają na dłużej niż kilka miesięcy, szczególnie na rok do USA - nie dajcie sobie wmówić, że lokalizacja nie ma znaczenia! Ma i to ogromne! Kupiłam kiedyś sobie niewielki kalendarz z maksymą na każdy dzień i jedna ze stron brzmiała tak :
"Gdy się przeprowadzasz, najważniejsze są trzy rzeczy :
1.Lokalizacja
2.Lokalizacja
3.Lokalizacja"
Teraz całkowicie to rozumiem i definitywne się z tym zgadzam. Nawet jakbym miała dużo wolnego czasu to i tak nie miałabym co tutaj robić, w Madrycie latem...
Wcześniej miałam wrażenie, że Madryt mnie nie zajara. Że w ogóle takie wielkie i obce miasto i co ja tu w ogóle robię, skoro moje miejsce jest w samym sercu dziczy i natury. Jednak spotkałam się w sobotę z Elką na Puerta del Sol (symboliczne centrum Madrytu, kilometr 0, od którego odchodzą drogi na wszystkie strony, te metra i te od autostrad, tworząc przy tym obraz słońca ---> del Sol - słońce).
W ogóle to dowiedziałam się, że symbolem Madrytu jest niedźwiadek. Legenda głosi, że pierwsi założyciele miasta osiedlili się w miejscu, w którym zobaczyli wielkiego niedźwiedzia opartego o drzewko truskawkowe i zbierającego owoce. Okolica stała się znana jako "Ursaria", co po łacinie znaczy "kraina niedźwiedzi", ze względu na liczne występujące tam niedźwiedzie. Z kolei nazwa Madryt wzięła się od nazwy "madroño" - drzewo truskawkowe. Beka
Jak będziesz w Madrycie to idź na LAVAPIES... można tam spotkać szczęśliwych podążających w bliżej nieokreślonym kierunku, przekonujących o najwyższej jakości marihuany i haszyku.
A potem trafiłyśmy na koncert w squacie.
CONNECTION
Trini często używa słowa connection. Jest dla niej cholernie ważne - relacja międzyludzka, wzajemny stosunek, więź. Po dzisiejszym pobycie u jej rodziny, która naprawdę jest niesamowicie specyficzną i taką prawdziwą prawdziwą rodziną, do której mogą cię zaprosić, ale niekoniecznie będziesz w stanie się tam wpasować - czuję, że w pewien sposob zostałam zaakceptowana w ich gronie jeszcze bardziej. W sumie pierwszy raz dzisiaj po powrocie pomyślałam sobie 'idę do domu'. Ale nawet nie o tym chcę pisać. Pod wieczór przychodzi do mojego pokoju hostka i oświacza, że ma ważną sprawę. Że mogę jej pomóc i że ja to zrobię najlepiej:
"Karolina, wiem, że masz swoje plany. Ale jakbyś tylko chciała tutaj zostać, to byłabym przeszczęśliwa. To już teraz jest Twój dom i czuję, że dobrze pasujesz do rodziny. Przyjaciel mi powiedział, że skoro tak lubię tę dziewczynę, to żebym się jej zapytała czy nie zgodziłaby się spędzić z nami cały rok. Karolina - wiem, ze wracasz na świętowanie ślubu dziadków, ale jakbyś tylko chciała nas znowu odwiedzić, to zrób to kiedy chcesz, zawsze jesteś tu mile widziana. A jeśli już nie wrócisz, to pomóż mi znaleźć kogoś na Twoje miejsce. Najlepiej Twoją siostrę bliźniaczkę. To jak, zrobisz to dla mnie?"
WOW. Naprawdę, usłyszeć coś takiego to naprawdę wow!
Trini jest super. Zajarana mama ciekawymi projektami. Profesorka online, która mega docenia to, ile się uczy poprzez kontakt ze swoimi studentami. Nie znam nikogo poza nią kto jednego dnia skejpuje po nocy z Kolumbią, innej nocy z
Peru, Rosją i Brazylią, pracując nad wspólnymi projektami. Działa całkiem ciekawie i
profesjonalnie. I za to ją lubię. Pomimo tego, że wczoraj wyszła z domu o 8 rano i
wróciła dziś o 8, a młoda.. no cóż, średnio to znosi. Rodzice osobno i to w gruncie rzeczy rzadko. Choć z obydwoma ma naprawdę mega dobry kontakt, to nie jest to tak, jak być powinno.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany byciem ap w tej rodzinie, to proszę napiszcie do mnie, Trini będzie bardzo miło jeśli bym mogła kogoś polecić. Prawko jest wymagane. W ciągu roku szkolnego masz wolne do 16, odbierasz młodą ze szkoły, zawozisz do szkoły muzycznej czy w inne miejsca, czasem przygotowujesz lunch, pomagasz w odrobieniu zadania (to rzadko), towarzyszysz przy oglądaniu filmów (często po hiszpańsku i nic nie rozumiesz, czasem po angielsku), grasz w Monopoly, chińczyka czy cokolwiek innego, bawisz się lalkami i oglądasz teledyski Shakiry i Katy Perry, które udajesz, że Tobie też nigdy się nie nudzą:D
Atmosfera w domu jest bardzo okej, mama ma duży autorytet w oczach młodej. Ogólnie rodzina jest bardzo zżyta z dziadkami, siostrami, dzieciakami - dosłownie z wszystkimi! Dokładnie tak, jak wcześniej mi się kojarzyła 'typowa', hiszpańska rodzinka :)
Taki jest mój pokój |
I zajebista zasłonka pod prysznicem
|